Londyńskie Marzenie
Odcinek 4 Podcastu "Na Obczyźnie"
Ala na Obczyźnie
5/24/202340 min read
Polska MENTALNOŚĆ z innej perspektywy i wypływanie na głęboką wodę, czyli EMIGRACJA w pigułce.
"Potrzeba tutaj przyjechać i trochę pomieszkać na tym Zachodzie, żeby się zorientować, że nie mamy absolutnie żadnych powodów, żeby mieć kompleksy jako Polacy." - Monika Peda
Przełamywanie własnych barier, dwujęzyczność, wypływanie na głęboką wodę to tylko kilka z istotnych tematów, które poruszyłyśmy w tym odcinku. Monika opowiada o tym, dlaczego Londyn był jej marzeniem, jakie były jej początki i jak emigracja wpłynęła na jej osobowość. Wspomina też o tym, że spojrzała na naszą polską mentalność z innej perspektywy i wyciągnęła bardzo ciekawe wnioski, o których usłyszysz w dzisiejszym odcinku.
Monika jest jedną z tych osób, z którymi uwielbiam rozmawiać! Rozmowy z nią są zawsze lekkie, przyjemne, ale i pełne wartościowych przemyśleń. Ta nie jest wyjątkiem.
Miłego słuchania!
Ściskam,
Ala
P.S. Spis odcinka:
0:00 wstęp
0:31 kim jest Monika Peda
3:34 dlaczego Londyn i planowanie wyjazdu
12:30 początki brytyjskiej przygody i bariera językowa
17:30 wyjście na głęboką wodę
21:56 pierwsza praca wśród Anglików
24:00 rozmowy z Brytyjczykami a z obcokrajowcami
29:30 Polskość z innej perspektywy
39:58 jak wpłynęła na Monikę emigracja
46:36 mix narodowości
52:13 powrót do Polski
53:45 obywatel świata
55:20 gdzie jest dom
59:38 zakończenie
***
[wstęp]
Cześć z tej strony Ala Polmańska i witam Cię serdecznie w podcaście "Na Obczyźnie". Tu usłyszysz wywiady z Polakami, którzy aktualnie mieszkają gdzieś na emigracji poza naszym krajem, a także historie naszych odważnych przodków, którzy wyjechali lata temu, a ta decyzja wpłynęła pozytywnie na naszą kulturę, historię, a nawet świat. Kliknij, obserwuj i zapraszam Cię do wysłuchania dzisiejszego odcinka.
***
Ala
Dzisiaj rozmawiam z Moniką Pedą. Monika Peda. Monia jest w ogóle osobą.. Może tak w skrócie powiem, którą poznałam nie przez przypadek, a z którą uwielbiam rozmawiać, ponieważ Monia mam wrażenie, że nadaje na tych samych falach co ja. I gdy ja szukałam osób do jakiegoś kontaktu i do takich właśnie fajniejszych rozmów, z którym będę miała dużo wspólnego, jeśli chodzi o sposób myślenia i sposób spojrzenia na świat, pojawiła się w moim życiu Monika. Nasze rozmowy się po prostu nie kończą. Tak, że mam nadzieję, że się zmieścimy w tej naszej godzince, ale jest bardzo duża możliwość, że to troszkę dłużej nam zejdzie niż ta godzina, ale będziemy się pilnować. Także Monika Witaj.
Monika
Witam, witam. Bardzo piękne zapowiedziałaś i muszę muszę powiedzieć, że to jest bardzo fajne, jak przyciąga się ludzi, którzy nadają na tych samych falach. I w pewnym momencie w ogóle ja tak mam wrażenie, że w moim życiu.. Znaczy myślę, że zawsze ludzie przyciągają ludzi, którzy myślą podobnie i gdzieś tam właśnie nadają na podobnych falach, ale w pewnym momencie jak jesteśmy na takiej drodze samorozwoju, to wtedy nagle w ogóle otwierasz jakiś magiczny portal i przyciągasz jeszcze coraz więcej, coraz więcej tych ludzi i oni się biorą po prostu nie wiadomo skąd. W jakichś takich najmniej oczekiwanych okolicznościach i to jest naprawdę fajne, więc tym bardziej również chciałam podkreślić, że się bardzo cieszę, że Ciebie poznałam. To jest i to jest naprawdę fajne życie, że można powymieniać się różnymi fajnymi i takimi wskazówkami na temat życia i ogólnie mieć jakieś takie podobne doświadczenia wiesz na swojej drodze życia i właśnie przyciągać ludzi, z którymi z można powymieniać się doświadczeniem.
Ala
Ja w ogóle uważam, że to są bardzo wartościowe rozmowy i wtedy jak jeszcze te osoby, które rozmawiają się jeszcze jarają danym tematem, to to już jest w ogóle. No nie chce się po prostu przestać rozmawiać.
Monika
Tak, tak, to jest mój bardzo duży problem ogólnie, więc też trochę się stresowałam przed dzisiejszą rozmową. Kurcze, żebyśmy się zmieściły w godzinie, bo zazwyczaj ja jak zaczynam rozmawiać z ciekawymi ludźmi, do których ty jak najbardziej należysz, i na szczęście mam takie szczęście, że mam całkiem sporo takich fajnych, ciekawych ludzi w moim świecie, z którymi mogę prowadzić takie wartościowe rozmowy, to wtedy naprawdę czas w ogóle nie istnieje. W ogóle się robi coś przyjemnego, coś takiego, co nam sprawia wielką radość to wtedy, właśnie wtedy to się nazywa stan flow, prawda? Trochę tak z angielskiego i wtedy naprawdę czas po prostu nie istnieje i jedziesz na tej fali.
Ala
Jedziemy na fali. Dobra to jedziemy na fali w takim razie. Monia i ja mieszkamy we dwie w Wielkiej Brytanii. Spotkałam się z Moniką po raz pierwszy w Londynie. Zaczęłyśmy współpracować z tą samą firmą i tak się poznałyśmy przez ludzi, przez eventy, które tam były organizowane i tam się po prostu spotkałyśmy I po prostu zagrzmiało między nami, mam wrażenie od pierwszych słów. Takie przynajmniej ja odniosłam wrażenie.
Monika
Tak, tak jak najbardziej.
Ala
Powiedz Monia trochę o sobie w ogóle, bo wiem, że mieszkasz teraz w Londynie, przynajmniej blisko Londynu. Ale jak się zaczęła Twoja historia w ogóle z Wielką Brytanią? Dlaczego? Dlaczego Wielka Brytania i dlaczego miejsce, w którym mieszkasz?
Monika
Wiesz, co to zacznę troszkę od takich początków, że w ogóle jak byłam, jest takim troszkę większym dzieckiem, bo nie pamiętam może we wcześniejszych latach, ale takie początki bycia nastolatką to bardzo mnie ciągnęło do poznawania jakichś obcych kultur. Język angielski mega mnie kręcił. Wiesz od takiej nauki w szkole, chociaż wiadomo, że w szkole angielskiego za dużo człowiek się nie nauczy, więc dla mnie to było jakieś takie bardziej moje hobby w sumie. Strasznie mnie to fascynowało, że można rozmawiać z ludźmi z innych, z innych krajów, z innych miejsc, z innych kultur jeśli posiadasz zdolność mówienia w innych językach. W ogóle, wiesz moim wielkim marzeniem było być poliglotką. Niestety na razie mi się nie udało, ale jeszcze nie mówię, ale jeszcze wiesz, jeszcze nie koniec jeszcze lata przede mną, więc kto wie, może się uda. Więc pamiętam, że w takim wolnym czasie po prostu siedziałam w pokoju i słuchałam.. ojej zapomniałam teraz jak się nazywały te kasety. To jeszcze były kasety wtedy, na których sie odsłuchiwało właśnie Easy English to się nazywało, no i w ogóle jeszcze wiesz takie czasy. Kurczę, ja nie chcę zabrzmieć tutaj .. Ci którzy nas słuchają, że jestem jakaś w ogóle wiesz z tamtej epoki, ale właśnie trochę jestem, bo chociaż nie uważam się za jakąś taką starszą osobę, ale to były jeszcze czasy, kiedy ja słuchałam piosenek w języku angielskim. To jeszcze ludzie nie mieli zazwyczaj ani internetu już nie chce mówić w ogóle komputera domu. Chodziłam do jakiejś tam biblioteki w szkole, gdzie mieliśmy parę komputerów dosłownie i tłumaczyłam sobie tekst albo znajdowałam właśnie tekst piosenki i tłumaczyłam ze słownikiem w ręku już w domu. Wiesz, taką wydrukowaną kartkę z tekstem piosenki, słówko po słówku i w taki sposób uczyłam się angielskiego. Dla mnie to było po prostu fascynujące, że można z innymi ludźmi rozmawiać. No i potem byłam jeszcze nastolatką, to akurat miałam parę takich możliwości, że jacyś obcokrajowcy pojawili się gdzieś tam w moim najbliższym otoczeniu. Pamiętam szczególnie takiego drugiego nastolatka, z którym siedzieliśmy właśnie też ze słownikami w ręku dosłownie i próbowaliśmy sklecić jakieś zdanie, jakoś się porozumieć i to było dla mnie takie no naprawdę, naprawdę ciekawe. A potem miałam gdzieś taką też w sumie fajną możliwość, że jak miałam 16 lat, pierwszy raz wyjechałam. Mój tata pracował w Wielkiej Brytanii, tutaj niedaleko pod Londynem w pewnej miejscowości i miałam taką możliwość po prostu żeby wyjechać, odwiedzić go na trzy tygodnie i dla mnie to był chyba w ogóle pierwszy mój wyjazd. Tak, pomimo że miałam już 16 lat, to był mój pierwszy wyjazd za granicę i dla mnie to było po prostu fascynujące. Czułam się jak na jakiejś innej planecie. I wtedy w sumie postanowiłam tak "kurczę, tu jest tak fajnie, chcę tu mieszkać". Powiem Ci tak najbardziej, najbardziej chyba mnie zaskoczyło i przyciągnęło mnie to, po prostu do dzisiejszego dnia, pamiętam jak szłam ulicą i jakaś obca pani, po prostu mijająca mnie, uśmiechnęła się po prostu tak wiesz, bez powodu. I dla mnie to było coś niesamowitego, bo wiesz, że my niestety jesteśmy takimi smutasami w Polsce. Wiesz, chodzisz po ulicy, to jest chyba też taka jedna rzecz, którą obcokrajowcy zauważają, idąc na ulicy i jacyś turyści, powiedzmy ktoś, kto jest pierwszy raz, że właśnie my się nie uśmiechamy. Jesteśmy tacy, nawet trochę mamy takie miny nie podchodź do mnie.
Monika
Więc dla mnie to było takie zaskoczenie i coś takiego bardziej kolorowego, gdzie w Polsce dla mnie to było takie trochę trochę smutno, szaro, wiesz, a gdzieś w ogóle zagranicą dla mnie były jakieś takie dodatkowe powiedzmy kolory jeśli chodzi o te inne kultury. Dla mnie to było coś bardzo ciekawego, coś innego i do tej inności mnie trochę ciągnęło. Więc jakby wtedy się już zrodził się pomysł, żeby wyjechać. Tak. No i wiesz co? I potem w sumie to był jakiś początki liceum, tak, w ciągu liceum każdy ktoś, kto mnie pytał "gdzie idziesz na studia, na jakie idziesz studia" to ja w ogóle tak "Nie idę na żadne studia. Tylko skończę 18 lat wyjeżdżam do Wielkiej Brytanii". Na szczęście potem jakoś tak trochę jednak rozum wziął górę i co prawda myślałam nad tym bardzo, żeby wyjechać jeszcze na studia do Wielkiej Brytanii, ale jednak no to by było dosyć trudne i ogólnie tak wiesz mentalnie myślę, gdzie jeszcze nie czułam się jakoś tak super się językiem angielskim, no i też finansowo też, no bo tutaj studia są dosyć drogie i żeby się utrzymać, czyli musiałabym pracować i studiować.
Monika
To myślę, że to by było dosyć dużo, więc po prostu zostałam na studiach w Polsce, ale po prostu tak miało być. O tym wspomnę trochę później. Nic się nie dzieje bez przyczyny, więc myślę, że musiałam zostać na tych studiach, a żeby żeby zdradzić akurat dlaczego myślę, też musiałam zostać, to żeby poznać mojego męża, który poznałam w Polsce. No i po prostu tak się poznaliśmy i ja wiecznie żyłam tym marzeniem, żeby wyjechać do Wielkiej Brytanii. Jak poznaliśmy się i okazało się, że miał dosłownie taką samą wizję na przyszłość to mówię niee, no strzał w 10! . Tak więc to też jest bardzo ważne żeby mieć podobną wizję, więc pod tym względem mówię Okay, super! Jak jak się okaże, że że to to gdzieś tam, żeby iść właśnie razem w przyszłość, to się okazuje, że gdzieś tam jesteśmy w tym samym miejscu. No i potem jeszcze jakoś się udało, więc po prostu w takim wielkim skrócie już było tak, że mój obecny mąż, a wtedy jeszcze nie byliśmy narzeczeństwem w sumie. Mój mąż wyjechał wcześniej, przede mną, ja tak się ułożyło, powiedzmy i ja jeszcze musiałam skończyć studia, jeszcze mi zostały dwa lata studiów. Byliśmy w takiej dwuletniej rozłące. Co było dosyć trudne. Ale powiem ci, byłam tak, odwiedzałam co, co, co miesiąc tak naprawdę. Szukałam jakiś... to były jeszcze takie czasy kiedy można było za jakieś tam dwieście złotych wyrwać bilet w jedną w dwie strony do Londynu. No i po prostu go odwiedzałam jak tylko miałam taką możliwość. Wiesz, biedna studentka odkładałam jakieś wszelkie pieniądze na to, żeby przyjechać właśnie do Londynu i go odwiedzić. No i czasami się zdarzało oczywiście, że on przyjeżdżał, więc ..no i miałam taką możliwość, że mogłam po prostu przylecieć wtedy, kiedy był najtańszy bilet, bo było to dosyć elastyczne. No i potem wiesz ostatni egzamin. Po napisaniu pracy magisterskiej. No i dosłownie 2 dni później byłam już z walizkami w Londynie. Tak, tak, dosłownie. Gdyby był prawdopodobnie, gdyby był tańszy bilet na drugi dzień, to prawdopodobnie byłabym już na drugi dzień. Ale że było trochę tak mówię no dobra.. Trochę za drogi jest ten bilet. Więc wtedy, dosłownie dwa dni później byłam, byłam z walizkami już. No i też w ogóle pracę magisterską napisałam najszybciej z grupy, bo byłam tak stęskniona. Mój promotor był taki dumny ze mnie, tylko nie wiedział, jaki był prawdziwy motyw za tym wszystkim. Dlaczego mam taką dobrą studentką? Mi się po prostu bardzo śpieszyło, już nie mogłam z tęsknoty wytrzymać no i po prostu też bardzo chciałam spełnić w końcu to marzenie i zamieszkać w Londynie.
Ala
Wiesz, że ja z moim chłopakiem mamy bardzo podobne doświadczenie? Ja też kończyłam studia, on wyjechał wcześniej, tylko my tak żyliśmy przez rok w sumie. Także znam, znam dokładnie Twój ból, bo też pisałam pracę moją licencjacką i jak tylko mogłam to, jak tylko miałam pierwszą możliwość, żeby wyjechać to pofrunęłam. Tak jest. Powiedz Monika trochę na temat tego, jakie były Twoje początki. Bardziej bym wzięła pod uwagę tutaj sam język, bo wiem, że bariera językowa to jest coś, z czym zmagamy się wszyscy i myślę, że wszyscy obcokrajowcy. To nie tylko można powiedzieć o Polakach, ale o wszystkich innych narodach, które tutaj przyjeżdżają i które w ogóle podróżują po świecie. No jednak się zderzamy z tym właśnie językiem angielskim, który pomimo tego, że znamy ze szkoły, wygląda tutaj trochę inaczej. I jestem ciekawa Twojej perspektywy na to wszystko i Twojego doświadczenia.
Monika
Powiem Ci tak, nie było lekko. Myślę, że w ogóle wiesz, no, ktokolwiek tutaj przyjeżdża, to naprawdę zajmuje to trochę czasu, powiedziałabym między rokiem do dwóch, bo myślę, że mi zajęło kontakt około no powiedzmy coś, co powie coś pomiędzy tym. Między rokiem a dwoma latami,żeby się przystosować do nowej kultury. Nagle w ogóle człowiek się czuje trochę tak, jakby wiesz takie drzewo wyrwane z korzeniami i zanim jakby zapuścisz korzenie w nowym miejscu i przyzwyczaisz się, no to jest taki totalny szok. Ja się tego nie spodziewałam. Dla mnie to było wielkie marzenie. Przyjechałam w to miejsce, gdzie był ukochany, prawda? Do miejsca, gdzie zawsze chciałam, od tylu lat marzyłam, żeby mieszkać. No i nagle pojawia się taki wielki dyskomfort, bo nagle jesteś tam w obcym miejscu. Jak przyjeżdżasz na wakacje, wiesz, tylko odwiedzasz, tylko widzisz to wszystko, jakieś takie plusy, to co ci się podoba, a potem nagle jak zaczynasz mieszkać, no to jednak dostrzegasz te różne różnice i rzeczy, które niekoniecznie Ci się podobają, albo w ogóle czujesz się tak no dosyć obco, bo jednak musisz się przestawić właśnie na to, żeby cały czas mówić w języku angielskim. W pracy... No i to tu też już jest tak na poważnie, bo jednak musisz tutaj no już, wiesz.. jest się zdanym samym na siebie. Musisz cały czas mówić w angielskim. Musisz jakoś tam się porozumieć w języku angielskim, żeby nie nie ośmieszyć się. Jednak jesteś między ludźmi. Wiesz co ja zaczęłam, zaczęłam jako kelnerka. To była praca, którą mogłam znaleźć tak, by jak najszybciej. Też zależało mi na tym, żeby nie siedzieć w domu i nie przejadać oszczędności, tylko żeby jak najszybciej być w stanie się utrzymać. Więc znalazłam w okolicy, przeprowadziłam się do Londynu, znalazłam w okolicy całkiem niedaleko właśnie pracę w takim pubo- restauracji. Taki powiedzmy też duży, lepszy pub. No i wiesz. I najśmieszniejsze było to, że wcześniej byłam parę razy w Londynie, ale jak jednak zaczęłam pracować i zaczęłam być no tyle godzin wśród tutaj lokalsów powiedzmy i rozmawiać po angielsku. No i nie zapomnę.. Uważam, że mój język, mój poziom języka angielskiego był całkiem niezły jak przyjechałam. To nie było tak, że ja przyjechałam i w ogóle, wiesz, znałam parę słów tylko no był komunikatywny. Był na pewno komunikatywny, był na całkiem spoko poziomie. Napisałam też z angielskiego, więc całkiem dobrze ją zdałam, ale jednak tutaj przyjeżdżasz to to jest kompletnie, w ogóle kompletnie inne realia. Więc ja wiesz co? Posłuchaj no i tak właśnie mówię. Pisałam maturę z angielskiego. Całkiem nieźle mi tam poszła. Teraz juś nie będę się tam chwalić, bo nie pamiętam ile procent miałam, ale wyobraź sobie pierwszy dzień w nowej pracy. Przeszłam przez rozmowę kwalifikacyjną, wszystko ok. No i siedział sobie właśnie właściciel, bardzo sympatyczny, starszy pan Anglik. I on powiedział do mnie coś w stylu, że o dzisiaj jaka ładna pogoda jest dzisiaj. Ja go po prostu poprosiłam trzy razy, żeby to powtórzył. Dlatego, że wiesz, najśmieszniejsze jest to, że po prostu twój aparat słuchowy musi przyzwyczaić do języka angielskiego. Niby znasz słowa i niby uczysz się i wymowy, i pisowni, i w ogóle wszystkiego, ale jednak Twój aparat słuchowy musi się przyzwyczaić. No i język angielski przez mówione przez tutaj native speakers, czyli lokalsów... Jednak bardzo dużo dźwięków brzmi dla nas obco. I zanim zanim ten aparat słuchowy się przyzwyczaił do tych dźwięków, to naprawdę było mi ciężko. Tym bardziej wiesz, czasami musiałam odebrać telefon, to to była po prostu komedia. To było naprawdę trudne. Ktoś dzwonił, żeby zarezerwować stolik albo o coś tam zapytać. Czasami z drżeniem, akurat nie było nikogo w pobliżu, musiałam odbierać telefon. To to było naprawdę , to była komedia po prostu na początku. No ale wiesz, zajęło mi to jakieś 2, 3 miesiące i potem mówię ok, telefon, telefon nie wychodzi mi najlepiej no to poszukam pracy jak recepcjonistka. Więc ja zawsze lubiłam się rzucać na głęboką wodę jeśli chodzi o w ogóle o wszystko chyba. Jak czuję się, że jestem w czymś słaba, to tak okay jak mogę to podciągnąć? Dobra to rzucę się na najgłębszą wodę jak tylko można i wtedy na pewno się nauczę. No i rzeczywiście tak wyglądała moja cała ścieżka zawodowa. Za każdym razem to tak to w czym czułam, że jakoś tam gdzieś kuleje albo coś jest jakąś taką moją słabością, to po prostu rzucałam w takie doświadczenie, żeby jak najbardziej to w tym się podciągnąć. I zawsze wolałam być najgorsza wśród najlepszych niż najlepsza wśród najgorszych.
Ala
Podoba mi się to Twój sposób myślenia. Ja też raczej się rzucam zawsze na głęboką wodę i zauważyłam w szczególności jak przyjechałam tutaj, że bałam się to zrobić. Przez pierwsze dwa lata bałam się po prostu wyskoczyć na głęboką wodę, ale w momencie gdy to zrobiłam, wszystko zaczęło się zmieniać. I myślę, że jeśli ktoś się waha przed wyjazdem do nowego kraju, do innego kraju i się waha, jak to zrobić i już jest na tej granicy, że już coś planuje i chce jechać, to ja polecam po prostu wrzucić się na głęboką wodę jak najszybciej, żeby się zanurzyć w ich kulturze, w ich, w ich języku, w ich obyczajach, jak najszybciej i po prostu przebrnąć przez te takie pierwsze momenty, przez które i tak musisz przebrnąć przez takie stresujące, wstydliwe doświadczenia, jak najszybciej.
Monika
Jak najbardziej się z tym zgadzam. Myślę, że to jest w ogóle najlepsza szkoła życia. Człowiek potem jak przechodzi przez takie doświadczenia i rzucasz się w to, po pierwsze najlepiej się nauczysz, bo nikt cię tak nie nauczy niż niższej niż ty sama, próbując coś znaleźć, znaleźć jakieś... Już mi się nasuwają różne angielskie słówka... W jakim sensie wiesz to, to tak właśnie jest. Trzeba się rzucić na taką głęboką wodę, gdzie nikt się nie poprowadzi, tylko jesteś zdana sama na siebie i musisz po prostu znaleźć rozwiązanie i tą drogę jak to ogarnąć. Myślę, że to jest naprawdę, bo potem nabieramy takiej odporności, tak się trochę hartujemy w jakimś sensie. A jak będziemy zawsze z tym naszym w bąbelku, w tym komforcie, to potem przychodzą różne problemy życiowe i wiesz i czujemy się tacy bezradni. A jednak jak się uczymy w taki dosyć twardy sposób, to myślę, że potem trochę jesteśmy nieustraszeni wręcz. Więc wiesz. No i najgorsze, co można zrobić, myślę, przyjeżdżając tu, to jest bardzo ważne, że to, co powiedziałaś, najgorsze co można zrobić, to przyjechać i być w polskim towarzystwie. Wiesz, iść, iść gdzieś do pracy, gdzie jest dużo Polaków, mieszkać z Polakami i chodzić do polskiego sklepu i jakieś takie różne rzeczy. Tak jak powiedziałaś, trzeba po prostu zanurzyć się w tę kulturę najbardziej, jak tylko można. Rzucić się w najgłębszą wodę.
Ala
I nauczyć się pływać.
Monika
Jeśli chodzić o język. Jak najwięcej... No powiem ci tak ja miałam taką drogę, że powiedzmy tak kolejna restauracja, w której zaczęłam pracować, bo ja dużo pracowałam właśnie w branży gastronomicznej. Przechodząc już do eventów. To na początku niestety, ale pracowałam z bardzo dużą ilością obcokrajowców. Hiszpanie, Włosi i w pewnym momencie właśnie wiesz.. tam też właśnie odbierałam telefony na recepcji itd. W pewnym momencie wiesz, ludzie zaczęli mnie pytać, czy jestem Włoszką. Tak, o nie po prostu! To ja się chce nauczyć angielskiego. Chcę to szlifować, w ogóle umiejętność mówienia jak najlepszym angielskim. A jestem otoczona Hiszpanami, Włochami, z którymi bardzo fajnie się pracowało, ale niestety wiesz, przejmowałam tą ich intonację i wiesz, mówiłam "Table numer 1" i takie rzeczy. Naprawdę! Więc wtedy pamiętam, właśnie mówiłam do mojego męża mówię 'O nie, po prostu muszę znaleźć pracę, żeby pracować z Anglikami, żeby naprawdę się nauczyć angielskiego". Ja w ogóle mam takie szczęście, że przyciągam to, o czym marzę. Czasami to jest moją zmorą, ale w sumie wiesz. No i potem tak mi się udało, że trochę zamanifestować w moim życiu, udało mi się przejść do biura, które było praktycznie w 90% Anglicy. I tam wiesz, którzy na takim fajnym poziomie mówili. Naprawdę mówili takim ładnym brytyjskim, no bo jak ktoś przyjdzie, to zobaczy też, że nie wszyscy mówią takim pięknym brytyjskim. No więc udało mi się to chociaż powiem Ci tak. Było mi ogromnie ciężko I tak jak narzekałam na początku do mojego męża właśnie mówię tak, "Nie, nie mogę się nauczyć się angielskiego, bo nie jestem wśród Anglików", a potem zaczęłam narzekać "je ja się boję w ogóle odezwać wśród nich". On mówi: "No przecież tego chciałaś". "Wiem, że chciałam. Ale jest mi strasznie ciężko". I wiesz co? I pamiętam. Ja po prostu panicznie bałam się odezwać, bo było mi strasznie trudno. Wiesz, po prostu bałam się tego osądu, że powiem coś nie tak, że mam nie taki akcent, że powiem coś niegramatycznie. A jednak jak jesteś w środowisku pracy, inaczej jesteś wśród znajomych. No to tak trochę jest bardziej luźna atmosfera i wszyscy wiedzą, że jesteś obcokrajowcem, ale jednak w pracy, szczególnie nowej, gdzie chcesz zrobić jak najlepsze wrażenie i jednak trudno Ci się w ogóle wysłowić, wiesz po angielsku albo robisz te błędy no to tak masz wrażenie, że to jednak oddziałuje na to, jakie wrażenie robisz jako pracownik. Więc ja po prostu się bałam odezwać. Ogólnie wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że jestem strasznym gadułą i po prostu nie mogę zamknąć buzi. A powiem Ci, że na pierwszym właśnie takim review, które miałam ze swoim szefem mój szef mówi "no wiesz robisz super pracę. W ogóle wszystko jest okay, ale jesteś bardzo cicha". Myślałam sobie wtedy "No poczekaj, jak zacznę jak już się odezwie... I rzeczywiście tak było parę miesięcy później, że jak już nabrałam tej pewności siebie, to po prostu nie mogę mnie zamknąć.
Ala
Ale powiem Ci, że ja odniosłam podobne wrażenie jeśli chodzi o Anglików w ogóle o Brytyjczyków. Mam wrażenie, że nie wiem do końca, z czego to wynika i jestem ciekawa Twojego zdania na ten temat. Ale faktycznie jak Ci się rozmawia z obcokrajowcami, z różnych krajów to jest się łatwiej dogadać i nie ma takiej spiny. A jak nagle przechodzisz w towarzystwo, gdzie są sami Anglicy, Brytyjczycy itd. Gdzie jest to ich wiesz, normalny język, ojczysty, język itd. I nagle pojawia się w Tobie taki stres na maxa. Czy Ty to mówisz poprawnie czy nie? Czy? I taki trochę taki trochę wysuwamy ich na taki piedestał mam wrażenie. I myślę, że to jest tak trochę gdzieś siedzi w naszej polskiej mentalności, bo to też tak zawsze jest, że jak sobie przypomnę np. w mojej rodzinie było bardzo często mówione, że bo to niemieckie produkty są zawsze lepsze, bo to w Niemczech jest zawsze lepiej. I wiesz, pół rodziny wyjechało do Niemiec, no bo Niemcy są takie piękne i boskie itd. Jakoś się gdzieś tam w naszej, w naszej tej mentalności utarło, że że mamy niską samoocenę, my jako Polacy. Takie odniosłam wrażenie.
Monika
Tak. Wiesz co, poruszyłaś parę takich ważnych tematów w sumie. Zacznę od tego, że parę rzeczy się składa na to. Więc po pierwsze na pewno jak rozmawiamy z obcokrajowcami, to wiemy, że oni są mniej więcej. Oni przynajmniej wiedzą przez co przechodzimy, nawet jeśli są na lepszym w na lepszym gdzieś tam poziomie albo doświadczeniu, jeśli chodzi o obcowanie z językiem angielskim, to jednak są bardziej wyrozumiali, przynajmniej w naszej głowie, bo my sobie to wszystko stwarzamy w naszej głowie, prawda? Więc jakby wiemy, że oni gdzieś tam przechodzili przez to samo, więc będą bardziej wyrozumiali i zrozumieją to. Jeśli tak jak powiedziałaś, mamy świadomość tego, że rozmawiamy z rodowitymi Anglikami i oni mówią piękną angielszczyzną, to wyłapią wszystkie nasze błędy oczywiście i będą nas osądzać. Więc jak najbardziej. Wiesz, to jest coś, co sami sobie stwarzamy w głowie. Po trzecie, powiedziałabym też, że bardzo dużą zauważyłam różnicę pomiędzy Anglikami, którzy mieszkają w Londynie, a którzy mieszkają poza Londynem. Jednak w Londynie jest multikulti i są ludzie z całego świata i praktycznie wszędzie znajdziesz ludzi z różnych krajów, w każdej pracy i w każdym sklepie, restauracji. Więc Anglicy, tak jak mówiliśmy o aparacie słuchowym i takim przyzwyczajeniu się do obcego języka, tak samo Anglicy są bardziej przyzwyczajeni do różnych akcentów, jeśli żyją w Londynie. Jeśli jedziemy gdzieś poza Londyn... Ja akurat bardzo, bardzo lubię.. właśnie z mężem czasami wsiadaliśmy właśnie czasami... Często. Jak mieliśmy tam jakiś tam dłuższy weekend czy coś, to mogliśmy sobie zwiedzać. Bardzo lubimy podróżować ogólnie, więc Anglię też chcieliśmy jak najwięcej pozwiedzać, czy w ogóle Wielką Brytanię. Wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy. No i zauważyliśmy bardzo szybko, że wystarczyło pojechać do jakiejś miejscowości czy mieścinki poza Londynem i zamawiasz herbatę w restauracji i oni Cię nagle nie rozumieją w ogóle. Bo mówisz No bo jednak wiesz no, nie mówię perfekcyjnym brytyjskim akcentem, prawdę. Mówiąc w sposób komunikatywny i myślę, żeby przez te lata, jednak jeszcze bardziej sobie wyrobiłam angielski, umiejętność mówienia w tym języku. Ale to było dosyć ciekawe, bo czasami naprawdę dochodziło do takich komicznych sytuacji. Pamiętam, jak mój mąż zamawiał herbatę, earl grey i po prostu starsza babeczkę.. akurat to było w Szkocji. Ale, ale naprawdę nawet tylko poza Londyn gdzieś niedaleko wystarczy wyjechać i ludzie po prostu już nie są przyzwyczajeni do, w miejscach, w których jednak żyje więcej lokalsów niż obcokrajowców, no naprawdę nie są przyzwyczajeni do innych akcentów. I oni w ogóle już wiesz. W języku angielskim bardzo ważna jest intonacja i tylko użyjesz jakiej innej intonacji i powiesz ten sam wyraz, ale inaczej intonujesz, innaczej zaakceptujesz to spółgłoskę i oni w ogóle Cię nie rozumieją nagle. Nie robią tego specjalnie, tak jak czasami we Francji ludzie udają, że nie rozumieją angielskiego, pomimo, że umieją , ale to z innych wiesz powodów. Więc myślę, że poruszyłaś parę rzeczy, a potem przechodząc, przechodząc do tego właśnie, że to my sobie to jakoś tam tworzymy w naszej głowie i niestety to nas stresuje, czyli blokuje i wpływa na to, jak się potem wysławiamy i rzeczywiście robimy więcej błędów. Ja po prostu nieraz zauważyłam, że jak rozmawiam z innymi obcokrajowcami, to nagle mój angielski w ogóle jest prawie, że perfekcyjny.
Ala
Tak jest.
Monika
Potem spotykałam Anglików i nagle czuję się jak takie bezmózgie yeti.
Ala
Blokada w gardle. Bezmózgie yeti! haha
Monika
Nie jesteś w stanie wykrztusić z siebie jakiegoś takiego sensownego zdania. Nie daj Boże, jakiś twój szef Anglik oooo! I w ogóle wiesz próbujesz coś tam się odezwać. No jakby poruszyłaś tutaj bardzo ważną rzecz, wiesz? Ja mam też całkiem sporo osób, które są Polakami, którzy tutaj mieszkają właśnie w Wielkiej Brytanii. No i wiesz, rozmawiając o takich rzeczach, doszliśmy do podobnych wniosków, bo w ogóle przyjeżdżając tutaj, zauważamy więcej takich charakterystycznych rzeczy dla naszej polskiej mentalności, prawda? Bo to jest na takim na zasadzie takiego kontrastu wręcz. I w ogóle inaczej zaczynamy postrzegać naszą polskość, mentalność itd. I naszą kulturę. Więc przechodząc właśnie do tego, co zauważyłem, mieszkając tutaj właśnie apropo naszej mentalności, no to myślę, że to jest bardzo głęboko zakorzenione i często słyszeliśmy to czy od naszych rodziców czy dziadków. Myślę, że trochę się to przechodzi, przechodzi tak właśnie z pokolenie na pokolenie. Nie wiem, skąd to tak naprawdę nam się wzięło, ale mamy takie przekonanie, że jeśli, jeśli mamy coś robić, to musimy to robić super. I to jest to jest okay, ale niestety często nas to paraliżuje, żeby w ogóle zacząć cokolwiek, czegokolwiek się zacząć nauczyć albo w tym przypadku zacząć się w ogóle odzywać, żeby praktykować język angielski. No bo mamy, mamy takie trochę niestety niefajne podejście do takiego perfekcjonizmu. I często perfekcjonizm to jest jakby numer jeden jeśli chodzi o prokrastynacje albo w ogóle taką blokadę do działania. Więc. Więc niestety to jest takie głęboko zakorzenione w naszej polskości. I jeśli zaczniesz coś robić, nawet tak wiesz, to może być cokolwiek, wiesz. A często jednak też przejawia się w nauce języka obcego, jakiegokolwiek, że w ogóle jeśli nie powiesz perfekcyjnie zdania i z idealnym akcentem, to w ogóle się nie odzywaj. I w ogóle nie ma takiego jakiegoś fajnego, zdrowego podejścia do popełniania błędów, bo na błędach się uczymy. Wiesz, bardzo mi się podoba, odkąd zaczęłam tak trochę się w to bardziej zagłębiać na takiej drodze samorozwoju, że właśnie wiesz jak masz to porażka + porażka + porażka równa się sukces. No bo jednak jeśli zaczniesz mówić, to to jest jedyny sposób, żeby się nauczyć. Nie jesteś w stanie po prostu czytać zdań w swojej głowie, w książce, z książki i potem nagle wyjść na ulicę i perfekcyjnie mówić. Nie, no to tak nie działa po prostu. Tak samo jak małe dzieci uczą się chodzić, czy czy uczą się też mówić, no to jednak wiesz zaczynają od wyrazów, zaczynają gdzieś tam, od składania, jakiś tam takich bardzo prostych zdań. Przechodzę kolejno wiesz do jakiś bardziej skomplikowanych. Tak samo jak uczą się chodzić, no przecież nie biegają od razu, tylko zaczynają stawiać pierwsze jakieś takie nieudolne kroki. Wiesz, bęcną na tyłek i z powrotem się podnoszą. No i wiesz, gdyby takie małe dziecko miało jakby zakodowane takie myślenie jak my dorośli, że albo musisz Ci się od razu wszystko perfekcyjnie udawać, albo w ogóle nie ma sensu tego robić no to gdyby takie małe dziecko miało to myślenie zaszczepione, to w ogóle w życiu nie nauczyłoby się chodzić, tak? Ale widzisz, że jakby naturalny nasz odruch jest to, że bęcniemy na ten tyłek i po prostu nagle z uśmiechem na twarzy, wdrapujemy się gdzieś tam i próbujemy dalej, dalej i próbujemy, próbujemy, aż nam to wychodzi coraz płynniej, płynniej. Tak samo jest z językiem, z nauką języka czy z nauką czegokolwiek. Po prostu z nauką czegokolwiek. Tak więc perfekcjonizm trzeba odrzucić na bok i w ogóle w życiu dać sobie trochę więcej takiej samoakceptacji na błędy. Tutaj wiesz, poruszyłaś kolejną bardzo ważną rzecz takiego naszego zakompleksienia. Myślę, że to bardzo ważny temat i fajnie, że poruszyłaś, bo to jest bardzo ważne i myślę, że większość Polaków, czy pewnie w ogóle obcokrajowcy, gdy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii, ale powiedzmy, powiedzmy Polakom, bo tutaj najlepiej nam się odnieść, to tak, masz rację. My mamy takie, może trochę jeszcze wynikające z komunizmu, pojęcie na temat Zachodu, że wszystko na Zachodzie jest lepsze, bardziej jakościowe, w ogóle są tacy bardziej rozwinięci, zaawansowani i tak dalej. No i po tym, jak człowiek tutaj przyjeżdża, to się.., to zaczyna obserwować to wszystko i dochodzi do wniosków, że wcale tak nie jest. To tylko wiesz, w naszych, w naszym jakimś takim wyobrażeniu, które jest takie trochę napompowane do no takiej rangi, wiesz, nierealnej. Bo jednak, jednak wiesz, myślę, że to ma też takie swoje plusy, bo jednak jako Polacy myślę, że jesteśmy bardzo takim innowacyjnym narodem, dzięki temu, że właśnie te jakieś takie kompleksy, wiesz, które właśnie wynikają czy z komunizmu, który gdzieś tam nas bardzo ograniczał, czy w ogóle, no, powiedzmy sobie prawdę przez to, że mamy takie położenie geograficzne i jednak dotknęła nas i pierwsza, i druga wojna światowa. I wiesz no Warszawa była na przykład zmieciona z powierzchni ziemi, więc trochę to czy w ogóle wiesz, inne miasta, tak? Jakby celowo wybito bardzo dużą część inteligencji polskiej, gdzie ma jakieś efekty na to, jak wygląda dzisiaj Polska prawda? Jak wygląda strona ekonomiczna, jak wygląda nasz rozwój itd. Więc jakby można by było oczywiście wiesz gadać o tym na kolejne trzy godziny, ale jakby stąd, gdzieś tam, że my zawsze chcieliśmy gonić i nadrabiać za tym naszym rozwojem i że widzimy, że cały czas ktoś tam gdzieś nas stopował przez te wszystkie wydarzenia jakieś takie historyczne i polityczne. No to jednak mamy gdzieś taki kompleks tego, że gdzieś tam na Zachodzie, wiesz, ludzie są gdzieś już dalej, wszystko jest bardziej tam zaawansowane, ale to daje nam taki motor do działania, do ulepszania, więc myślę, że to są takie akurat, gdzieś tam w tych negatywach jest coś pozytywnego. Co ja w ogóle myślę, że tak zazwyczaj jest w życiu, w takich negatywnych wydarzeniach. Coś pozytywnego można na pewno zawsze znaleźć i to nam daje taki, taki fajny motor do działania, ale niestety jednocześnie właśnie tak myślimy sobie, że wiesz, my to jesteśmy jacyś gorsi itd. Przyjeżdżamy tutaj do Wielkiej Brytanii i zaczynamy obserwować te różnice między tymi kulturami i tym, że wcale wszystko nie jest takie lepsze albo bardziej zaawansowane. Wręcz przeciwnie, jak pooglądamy w ogóle, takie poobserwujemy tutaj różne na przykład rozwiązania technologiczne, czy nawet w domach. To trochę wiesz, pukamy się w głowę tak jej czemu oni w ogóle, wiesz, są gdzieś 50 lat przed nami? albo nawet i sto. No więc, więc wiesz, to tylko to jakby wynika z tego, że Anglicy bardzo... Myślę, że myślę, że my dążymy do takiej nowoczesności, jesteśmy właśnie bardzo innowacyjni, a w Anglii jednak jest takie bardzo duże ulubienie co do tradycyjności. Więc oni, wiesz, mają te swoje krany z zimną, ciepłą wodą nadal takie oddzielne gdzie, gdzie Polacy przyjeżdżają, pukają się w głowę jak w ogóle można? A oni wiesz oni to uwielbiają, bo dla nich to jest tradycja, to jest kultowanie jakiś takich poprzednich pokoleń. To jest takie, wiesz , charakterystyczne. Oni uwielbiają takie starocie. Naprawdę to uwielbiają... pielęgnowanie takiej tradycji, a dla nas po prostu to jest takie wiesz, trochę zbędne, niepotrzebne i totalnie niepraktyczne. Więc jakby wiesz no ... Fajne, fajne jest to, że jak tutaj, czasami niestety potrzeba tutaj przyjechać i i trochę pomieszkać właśnie na takim Zachodzie, żeby się zorientować, że nie mamy absolutnie żadnych powodów do tego, żeby mieć kompleksy jako Polacy. Więc na pewno wiesz, to jest jeden z takich wniosków, których się nauczyłam. Trochę mi to zajęło lat niestety, bo jednak mamy, przyjeżdżamy z takim przekonaniem, że nam czegoś wiesz, brakuje, musisz czymś nadrobić itd. I owszem, są rzeczy, których można fajnych się nauczyć, dostrzegać z tych kultur i i gdzieś tam takie podpatrzeć, coś sobie przyjąć fajnego tutaj z tej kultury, ale jednocześnie myślę, że chyba trzeba czasami wyjechać z Polski, żeby, żeby być dumnym z tego, że się urodziliśmy w Polsce, i dumnym z tego, co nam Polska dała, takich wartości, które w nas zakorzeniła.
Ala
Tak jest! To jest, dpowiem Ci, że nie mogłaś tego lepiej ująć, bo ja mam bardzo podobne podejście do tego, o czym, o czym właśnie powiedziałaś. I bardzo się cieszę, że w ogóle powiedziałaś to w taki sposób, bo jednak jest to tak, jak się zawsze mówi Polak zawsze mądry po szkodzie. Tak się to mówi zawsze?
Monika
Tak. Mądry Polak po szkodzie.
Ala
Tak jest i jakby dopiero po tym jak wyjeżdżamy i dopiero po tym, jak żyjemy gdzieś w innym kraju, przez jakiś czas nabieramy nowej perspektywy i widzimy, że faktycznie Polska nie jest taka zła. I ta nasza mentalność, i te nasze, nasze tradycje też i te wartości, które wynieśliśmy z domu, nie są do końca takie złe jak nam się wydaje jak żyjemy w Polsce. Myślę, że to jest to jest mega, mega istotne, ale za każdym razem nabierając nowe doświadczenie i nabierając tej nowej perspektywy, żyjąc w innym kraju, zmieniamy trochę nasze podejście do życia i zmieniamy taki w ogóle nie tylko nasz wizerunek w naszej głowie, bo mi się wydaje, że też to się zmienia, zmieniamy trochę naszą osobowość, bo jednak nasze otoczenie się zmienia, a nasze otoczenie najbardziej wpływa na nasze, na naszą osobowość i to, kim jesteśmy. Ale powiedz mi, czy co uważasz, że się Tobie zmieniło po przeprowadzce?
Monika
Wiesz co? Zanim odpowiem na to pytanie, to poruszyłaś dwie takie ciekawe rzeczy, więc tylko tak powiem. Mi wydaje, że w ogóle często potrzebujemy nabrać dystansu, a tutaj w tym przypadku to jest taki fizyczny dystans, że opuszczamy nasz kraj, więc jakby możemy poobserwować pewne rzeczy z dystansu, dopóki jesteś w jakimś miejscu, środowisku itd. To czasami ciężko jest tak zobaczyć obiektywnie. Więc dopiero jak, jak wiesz wyjeżdżamy, to widzimy to z jakiegoś takiego dystansu, czyli nabieramy jakiejś takiej innej perspektywy. Więc wracając do Twojego pytania, wiesz co, no bardzo dużo się zmieniło. Ja jestem tutaj już 10 lat. I tak jak powiedziałaś, właśnie to do czego chciałam nawiązać, no to myślę, że sobie nie zdajemy sprawy z tego, jak środowisko nas kształtuje. Nawet jak jesteśmy takimi ludźmi, z których ja się uważam, że lubimy płynąć, jednak wbrew kierunkowi rzeki, tak wbrew nurtowi rzeki, to jednak.. I wiesz, i jesteśmy takimi samodzielnymi osobami, czy takimi uparciuchami, że lubimy iść swoją drogą. No właśnie z taką osobą się z taką osobę siebie uważam.. o je już zapominam polski haha. Tak tylko wtrącę, czasami ludzie, którzy mieszkają nadal w Polsce, jacyś nasi znajomi. Oni trochę też tak się śmieją, że wtrącasz w jakieś takie angielskie słówka, ale to naprawdę jest bardzo trudne, kiedy się mieszka już tyle lat i mówisz się jednocześnie w dwóch różnych językach. Tak jak mówię, tutaj mieszkam już, w tym roku będzie dziesiąta rocznica w lipcu, więc dokładnie 10 lat. I naprawdę w pewnym momencie już tak Ci się miksują te dwa języki, że cały czas poddajesz pod wątpliwości to, co mówić po polsku. I w ogóle tak "czy ja powiedziałam zdanie z sensem? Czy to tak się mówiło? Naprawdę to jest w pewnym momencie... tak więc Ci, którzy nas słuchają, muszą nam wybaczyć, jeśli mówimy coś niepoprawnie, bo to naprawdę, to jest naprawdę bardzo trudne. I myślę, że pewnie im im dłużej tym gorzej. Co prawda jak wiesz nadal bardzo dużo mówię po polsku, na szczęście mam męża, który mówi po polsku i rodzinę itd. z którymi nadal czy sporo przyjaciół, więc jeszcze i często czytam też po polsku. Jednak staram się miksować. Tylko zawsze jest wiesz.. Jesteś między młotem a kowadłem, tak żeby nie zapomnieć polskiego, ale żeby nadal szlifować angielski. Co jest ważniejsze?
Ala
Tu poruszyłaś bardzo dobry temat, bo ja mam takie wrażenie, że im bardziej szlifuję angielski tym gorsza jestem z polskiego, bo zapominam więcej rzeczy i to działa tak samo na odwrót. Jak już potem wracam do polskiego, żeby nie zapomnieć, to wtedy znowu mój angielski kuleje. Jakby to tak działa. To jest strasznie fascynujące dla mnie w ogóle dwujęzyczność i myślenie w dwóch językach, mówienie w dwóch językach, czytanie dwóch językach to jest w ogóle mega fascynujące. I to, że nasz, nasz umysł, nasz mózg po prostu działa w taki sposób. To jest mega, mega fajne.
Monika
Tak, jak najbardziej. Całkowicie się zgadzam, ale wracając do środowiska, to bardzo lubię to powiedzenie, które kiedyś zasłyszałam, że właśnie jesteśmy średnią arytmetyczną pięciu osób, z którymi spędzamy najwięcej czasu. I to jest naprawdę, jak człowiek się nad tym zastanowi, to jednak bardzo, bardzo istotne, właśnie w jakim środowisku przebywamy, gdzie pracujemy, jak wygląda środowisko takie nasze domowe, z kim przebywamy. To jest mega istotne i to jednak ma na Ciebie bardzo duży wpływ. No więc wracając do tego co jak wpłynęło mieszkanie w Anglii na mnie no to zmieniła mnie bardzo. Myślę, że nie byłabym tą samą osobą, gdybym nadal mieszkała w Polsce, bo jednak tutaj byłam w kompletnie innym środowisku, poznałam mnóstwo różnych ludzi i każdy z nich gdzieś tam wiesz, jakoś na mnie wpłynął, czegoś tam się od każdego nauczyłam, coś gdzieś tam podpatrzyłam. Czasami wiele rzeczy się dzieje gdzieś tam, jakoś tak na takim podświadomym poziomie, więc myślę, że wiesz no, mogłam sobie tak trochę świadomie też... Niektóre rzeczy się dzieją gdzieś tam podświadomie, a niektóre, niektóre rzeczy podobają Ci się i jakby świadomie je sobie wybierasz. Więc to, co mi się podoba najbardziej i wydaje też tak na mnie wpłynęło to, w ogóle wiesz, taki bardziej otwarty umysł. To jest jedna z rzeczy. Oczywiście. Wiesz, ja w ogóle jak zacznę od tego, że. Że to nie jest tak, że mi się tutaj wszystko podoba i w ogóle wiesz, angielska kultura czy, czy ludzie są w ogóle, są najfajniejsze na świecie i koniec, i wszystko. W Polsce jest ble, a tu jest najcudowniej. Nie, wręcz, wręcz przeciwnie. Coraz więcej jest takich... im dłużej tu mieszkamy, tym więcej dostrzegamy jakiś rzeczy, które nie podobają. Z dystansu dostrzegamy jakieś rzeczy, które nam się coraz bardziej podobają w Polsce, których wcześniej nie zauważyliśmy. No bo to jest na zasadzie takiego kontrastu. No jakby wiesz, mówiąc, jak najbardziej to wpłynęło na mnie.. wiesz co? Na pewno bardzo mi to pomogło w takim rozwoju i zawodowym, i osobistym, bo jednak w Londynie masz bardzo dużo możliwości rozwoju. Jeśli tylko chcesz rozwijać się, coś jeszcze, czegoś się nauczyć nowego, to tutaj, tutaj jest mnóstwo możliwości. Jeśli tylko chcesz, no bo to jest, to nie jest tak, że wiesz, przyjedziesz i wszystko spadnie z nieba, tylko nadal musisz tylko zapracować i sięgnąć po to i rzucić się w te doświadczenia, więc to bardzo...Te możliwości bardzo mi pomogły się rozwinąć zawodowo. No i osobiście też, bo wiesz, im więcej ludzi poznajesz, którzy myślą w inny sposób, myślę, tego nam najbardziej brakuje w Polsce, wiesz? Na zasadzie takie kontrastu. I to, to na pewno najbardziej na mnie wpłynęło. Takiej różnorodności, otwarcia na ludzi, którzy mają inną opinię, którzy inaczej postrzegają życie, inaczej podchodzą do życia. I tego chyba najbardziej mi brakuje w Polsce, bo myślę, że mamy dużo fajnych naprawdę wartości, ale jednak trochę mamy zamknięte umysły i jesteśmy bardzo jednolitym, jednolitym narodem. I na tym trochę bardziej tracimy, myślę, niż korzystamy wiesz? Więc to na pewno w tak wielkim skrócie powiedziałabym, że to. Wiesz, poznałam tutaj mnóstwo fajnych ludzi i oni wszyscy mieli gdzieś tam wpływ na to, jak potoczyło się moje życie i na to jaką jestem osobą, więc jakby wiesz, w takim wielkim, wielkim skrócie w sumie, bardzo wiele się zmieniło. Naprawdę bardzo. Czuje się, wiesz co w sumie, że jestem prawie że kompletnie inną osobą, niż byłam, mieszkając w Polsce, ale to przez ilość i różnorodność doświadczeń. I ilość poznanych ludzi. Tak bym powiedziała.
Ala
No tak, jest jednak, jednak w Wielkiej Brytanii przez to, że jest na tyle tutaj różnych narodowości, z różnych zakątków świata, naprawdę, a szczególnie w Londynie, to już masz mieszankę absolutną, to już masz największą mieszankę, jaką sobie można wyobrazić. To spotykasz ludzi z innych, z innych, z inną kulturą, z inną mentalnością, inny język. To są takie normalne, normalne różnice, które zdajemy sobie sprawę, że tak jest. Ale potem, jak zaczynamy rozmawiać z tą osobą i zaczynamy zauważać podobieństwa, małe podobieństwa na temat chociażby, że jejku nie wiem.. Omlet! Mówi się tak samo po francusku, po angielsku i po polsku. To jest omlet. Omlet to jest omlet. I zaczynasz łapać z tymi różnymi narodowościami jakieś takie podobieństwa i to Was spaja trochę, a szczególnie w rozmowie. I cała w ogóle rozmowa na temat różnic i tego, jak oni myślą, w jakiś sposób myślą, w jaki sposób żyją, jest w ogóle bardzo, bardzo ciekawa. I wtedy nagle zauważasz, że nabierasz jeszcze większego dystansu do, w ogóle, swoich wartości, w których zostałaś wychowana.
Monika
Tak, to prawda. i np. takie różne tradycje, które mamy jeśli chodzi o naszą kulturę polską czy nawet obchodzenie świąt. Nawet niedawno, pare dni temu świętowaliśmy Wielkanoc, no i świętowaliśmy w takim bardzo kolorowym gronie w tym roku, bo mieliśmy znajomych, których zaprosiliśmy z Hiszpanii, Grecji. Jedna z dziewczyn jest portugalską, która wychowywała się przez większość i przez większość życia mieszkała w RPA. Więc wiesz, było tak bardzo kolorowo i to było mega ciekawe, że mogliśmy się powymieniać takimi naszymi tradycjami. I wiesz, opowiadaliśmy im z taką dumą, a u nas to się świętuje w ten sposób i ten sposób. Takie mamy zwyczaje. I wtedy widzisz tę swoją kulturę w taki bardziej wartościowy sposób. Jako jeden z takich, nazwałabym to jeden z takich kolorów w ogóle, wiesz, świata, więc fajnie, fajnie tak posłuchać, właśnie jak obchodzą różne święta właśnie w innych kulturach. I wiesz, podejść do tego z takim totalnie otwartym umysłem i z wielką tolerancją i bez jakiegoś takiego osądu, bo wydaje mi się, że tego nam troszkę właśnie brakuje. I to mi się najbardziej podoba, że w ogóle wiesz, czy wymieniając się jakimiś takimi kulturowymi, charakterystycznymi, jakimiś tam właśnie rzeczami, po w ogóle inne podejście do życia czy inne wartości itd. Chociaż często widać te podobieństwa tak jak powiedziałaś. To jednak, to jednak fajne jest, fajne jest to, że po prostu możemy z kimś się nie zgadzać, a jednak nadal świętować przy tym samym stole i nadal sobie rozmawiać i to traktować jako taką totalnie normalną rzecz, że ktoś kompletnie inaczej postrzega świat i inaczej podchodzi do świata niż my. i do swojego życia wiesz. I to jest takie... Podoba mi się ten luz i taki brak osądu, że możesz po prostu wyjść sobie, co często w ogóle można spotkać, tak w Anglii, możesz sobie wyjść w tym szlafroku i wałkach do sklepu i nikt Ci, nie to, że ja to robię, czy w japonkach w zimę i nikt do Ciebie w ogóle nie zwraca uwagi. Jeśli chcesz mieć kolorowe afro, w ogóle jakieś włosy czy dredy w kolorach tęczy, to po prostu sobie masz i kompletnie nikt na to nie zwraca uwagi. I wydaje mi się, że po prostu bardziej można być tutaj sobą. Być może, wiesz, ja mówię o Londynie, no bo tutaj nie mieszkam. Co prawda teraz bardziej pod Londynem, ale nadal są takie podobne, podobne mam odczucia. I to jest bardzo fajne, bo myślę, że w Polsce wielu ludzi musi się ograniczać, bo wie, że spotka się z osądem, z taką oceną innych ludzi. I to jest to jest takie niefajne... Na zasadzie znowu takiego kontrastu to, co mi się tutaj podoba, a niekoniecznie mi się podoba w Polsce i myślę, że fajnie by było, gdyby trochę było więcej takiego luzu à propos tego wiesz, takiego po prostu zwykłego wyrażania siebie wiesz. I bycie taką indywidualną osobą, że przez ubiór, chociażby wyrażasz coś siebie, prawda? Można iść też dużo gdzieś tam dalej i wiele osób żyje myśleć w taki sposób, który jest oczekiwany od Twojej rodziny, od najbliższego środowiska, od znajomych. I to jest, to jest takie niefajne. To jest bardzo smutne akurat w moim zdaniem. I podoba mi się, że wiele osób właśnie wiesz, w pewnym momencie albo jest zmuszanych, albo wręcz też czuje taką potrzebę, żeby wyjechać, bo nie czuje, że może być sobą w Polsce. I to mi się podoba tutaj, że wiesz.. Tak, nie czujesz takiej oceny, tego osądu, tylko po prostu możesz być sobą i każdy po prostu wiesz..mind your business.
Ala
Dokładnie.
Monika
Każdy patrzy na siebie. I wiesz, oczywiście pewnie ludzie się obgadują i tak dalej. Chociaż nie widziałam jakoś tego aż tak bardzo jak na przykład bardziej w Polsce to jest jednak zauważalne.
Ala
też tak uważam. A powiedz mi w ogóle, wyobrażasz sobie wrócić do Polski teraz? To jest takie ciężkie pytanie. Zawsze zadaję, to ktoś wzdycha.
Monika
Jakby odpowiedź jest prosta - nie, nie wyobrażam sobie, ale wiesz, ciężko, ciężko to jakoś tak przyznać. Ale wiesz co, nie wyobrażam sobie... powiem Ci, ja jeszcze nie znalazłam takiego swojego miejsca na ziemi. I o ile jestem mega wdzięczna za to, że mieszkam tutaj w Wielkiej Brytanii i że tak fajnie się wszystko potoczyło jeśli chodzi o moje życie. Chociaż nigdy nie było lekko i jednak musiałam ciężko pracować na każdy jakiś taki kolejny krok w swoim życiu i gdzieś tam wiesz, żeby zdobywać te marzenia, bo nigdy nic nigdzie nie będzie Ci kapać z nieba. Trzeba, trzeba ciężko pracować, żeby gdzieś tam swoje marzenia osiągać, osiągać. Nie mówię tylko o pracy zawodowej, ale ogólnie wiesz.. I jednak, jednak wiesz, jestem wdzięczna za to, że jestem tutaj i że byłam tutaj przez ostatnie 10 lat, że to wszystko się potoczyło, ale jednak nie czuję, że wiesz, że to jest jakieś takie moje ostateczne miejsce na ziemi. Ja w ogóle uwielbiam podróżować i bardzo mnie ciągnie do tego, żeby teraz gdzieś pomieszkać, może w trochę bardziej słonecznym miejscu, trochę znowu w jakiejś innej kulturze. No i jedna rzecz, którą chciałabym dodać to pewnie to, że jak już człowiek zasmakuje tego, że wyprowadzi się ze swojego rodzimego kraju, z tej swojej kultury, w której się wychował i którą najlepiej zna, no to w pewnym momencie.. I pomieszkać gdzieś właśnie parę lat w innej kulturze to myślę, że jesteś trochę już takim obywatelem świata. W sensie, że nie należysz... należysz wszędzie i nigdzie. I pamiętam powiedziała, powiedziała to do mnie taka dziewczyna właśnie z Brazylii, którą poznałam. I ona właśnie miała takie bardzo podobne odczucia à propos tego, że wiesz już, już, nie jesteśmy w stanie się odnaleźć w tej naszej polskiej kulturze w taki sam sposób jaki z niej wyszliśmy, bo bardzo się zmieniliśmy i widzimy to z innej perspektywy. Nie jesteś w stanie skorzystać Twojej świadomości z powrotem w jakimś sensie, jak ona się już rozszerzy. A jednak nigdy tutaj nie będziemy należeć w taki sposób na sto procent, jak jakbyśmy się tutaj wychowali, prawda? I potem wyprowadzenie się do jakiegoś kolejnego kraju, do jakieś kompletnie inne kultury to już nie jest, już nie jest takie przerażające i nie jest takie, takie straszne wręcz. Mnie akurat bardzo ciągnie.
Ala
Ja też mam takie odczucie i zgadzam się z Tobą w stu procentach jeśli o to chodzi. I powiem Ci, że bardzo mi się podobało to, że powiedziałaś nie możemy... jak to powiedziałaś?
Monika
Skurczyć.
Ala
Skurczyć! Zabrakło mi słowa!
Monika
Skurczyć już swojej świadomości jak już raz się rozszerzy.
Ala
Tak jest! Skurczyć naszej świadomości, więc to mi się bardzo spodobało. I powiem, że tak zadaję to jedno pytanie każdemu, z kim rozmawiam i zadam je też i Tobie. Chociaż mam wrażenie, że odpowiedziałaś już połowicznie przynajmniej na to pytanie, ale jak czujesz, gdzie jest Twój dom?
Monika
No tak, to właśnie tak jak powiedziałaś, troszkę odpowiedziałam na to pytanie. Wiesz co, myślę, że dom to przede wszystkim tworzą ludzie. Więc tam, gdzie.. wiesz dla mnie najważniejszą i najbliższą mi osobą jest mój mąż. Więc wszędzie tam, gdzie zadecydujemy, że chcemy być razem. Znaczy w sensie, że razem zadecydujemy, żeby gdzieś być czy to tam, tam będzie nasz dom, bo wszędzie tam, gdzie jestem z mężem, no to to jest mój dom od razu już. I jakby rozszerzając to wiesz, mam tutaj im dłużej tutaj mieszkam to mam tu coraz więcej znajomych, przyjaciół i gdybym potencjalnie.. wiesz, czasami tak sobie myślę. Próbuję sobie wyobrazić, że miałabym się wyprowadzić, powiedzmy, do Hiszpanii, jakiegoś ciepłego, fajnego kraju i i na pewno byłoby dużo rzeczy, które, za którymi po prostu bym tutaj tęskniła. Jak przede wszystkim na pierwszym miejscu na pewno byliby to ludzie. Jakoś ta mentalność itd. Więc jakby rzeczy, w których, z którymi czujemy się dobrze, ludzie, z którymi lubimy przebywać, spędzać czas, to oni wiesz, dają nam takie poczucie bliskości, domu. I nawet tak jak właśnie teraz wspomniałam, spędziliśmy Wielkanoc w takim gronie spędziliśmy, całkiem ciekawym. I to byli naprawdę bardzo, bardzo ciepli, fajni ludzie, wartościowi, tacy, którzy też nadają na tych samych falach jak my. I pomimo, że to było takie multi-kulti, to jakby tak dobrze się z nimi czuliśmy, spędzając te święta. No było tak sympatycznie, że, że wiesz, że no to tworzy taką bliskość, to tworzy dom. I nie brakowało nam, w jakim sensie było nam łatwiej, że nie tęskniliśmy, nie brakowało nam tak tej rodziny, jak gdybyśmy wiesz mieli spędzać sami w dwójkę np. prawda? Więc najczęściej w ogóle wiesz, wyjeżdżamy gdzieś, tam na święta właśnie jeśli nie możemy iść spędzić z rodziną i lubimy takie, takie wyjazdy, czasami wiesz, to jest po prostu jakiś dłuższy czas. No, ale jakby, dom, no to wiesz, przede wszystkim no tam, gdzie się czujemy tak wiesz, dobrze, komfortowo, szczęśliwie jest to ciepełko, ale to ciepełko zazwyczaj jest właśnie tworzone przez ludzi. Ale no.. Na razie, na razie mój dom jest tutaj, ale że uwielbiam podróżować, ciągnie mnie bardzo do zdobywania świata. Jakiś takich wiesz innych kultur itd. To, to nie wiem gdzie, gdzie będzie mój dom, ale myślę, że wiesz bardzo ważne jest to, jakimi ludźmi się otaczamy, żeby to byli ludzie, z którymi lubimy zwiedzać świat. Ludzie, którzy doceniają nas. Którzy potrafią dostrzegać w nas to, co najlepsze i wydobywać z nas to, co najlepsze. I wiesz, gdzieś takie powstają fajne więzi. I wymieniamy się taką fajną, dobrą energią. I czujemy się po prostu dobrze wśród takich ludzi. Więc to jest, to jest to.
Ala
Monia, jesteś jedną z takich osób akurat w moim otoczeniu i powiem Ci, że ja po prostu uwielbiam z Tobą rozmawiać i gdyby nie to, że już rozmawiamy tę godzinę, to wcale bym nie kończyła naszej rozmowy. Ale chciałabym bardzo podziękować, bo jesteś jedną z pierwszych osób, które zaprosiłam tutaj do mojego nowego podcastu. Także dziękuję Ci bardzo.
Monika
Ja również Ci bardzo dziękuję. Muszę powiedzieć, że jesteś w wielkim szoku, że udało nam się zmieścić w godzinie.
Ala
Ja tez! haha pilnowaliśmy czasu
Monika
Tak, na prawdę udało nam się, więc wielki sukces. I jak najbardziej też uwielbiam z Tobą rozmawiać. Bardzo Ci dziękuję za zaproszenie na ten podcast. Jest mi niezmiernie miło i czuję się bardzo, bardzo, bardzo przyjemnie, że mogłam tutaj być dzisiaj.
Ala
No to bardzo się cieszę.
***
[Zakończenie]
Dzięki za wysłuchanie odcinka podcastu Na Obczyźnie. Jeśli jest temat bliski Twojemu sercu i masz ochotę posłuchać takich treści, zapraszam Cię tutaj co tydzień w środę. Kliknij obserwuj bądź subskrybuj, żeby być na bieżąco. A jeśli masz problem z barierą językową, to hej, mam dla Ciebie prezent. Wejdź na Alanaobczyznie.com, żeby ściągnąć moją listę najlepszych według mnie aplikacji do nauki języka obcego. Ściągaj za darmo i korzystaj. A tymczasem słyszymy się za tydzień w środę.
Ściskam z daleka,
Ala
P.S.
Chcesz mieć wpływ na ten podcast? Dołącz do kanału na telegramie, gdzie możesz wyrazić swoją opinię i pomóc mi go ulepszać!