Moja Brytyjska Historia

Odcinek 1. Podcastu "Na Obczyźnie"

Ala na Obczyźnie

5/4/202315 min read

Moja Brytyjska Historia!

Cześć z tej strony Ala Polmańska i witam Cię serdecznie w podcaście "Na Obczyźnie". Tu usłyszysz wywiady z Polakami, którzy aktualnie mieszkają gdzieś na emigracji poza naszym krajem, a także historie naszych odważnych przodków, którzy wyjechali lata temu, a ta decyzja wpłynęła pozytywnie na naszą kulturę, historię, a nawet świat. Kliknij, obserwuj i zapraszam Cię do wysłuchania dzisiejszego odcinka.

***

Witaj w pierwszym odcinku podcastu "Na Obczyźnie". Ja nazywam się Ala Polmańska i możesz mnie już kojarzyć spod nazwy Ala na obczyźnie. To jest mój nick na wszystkich platformach społecznościowych i powiem, że jest akurat bardzo trafny, ponieważ mieszkam w Wielkiej Brytanii od 2015 roku, czyli już minęło 8 lat i tutaj tak naprawdę zaczęłam poznawać nowych ludzi, zaczęłam poznawać nowy świat. Zmieniła mi się perspektywa na moje życie i zauważyłam, że nie tylko ja miałam podobne przemyślenia, ale też wielu Polaków, z którymi rozmawiałam, nawet nie tylko Polaków, ale różnych innych nacji, które tu, które są tutaj, w Wielkiej Brytanii, bo naprawdę jest tu dużo ludzi z różnych krajów, różne narodowości i oni przyjeżdżając tutaj też mają podobne, podobne doświadczenia, podobne przemyślenia.

Najfajniejsze jest to, że każdy z nas wyciąga inne wnioski i dlatego te wszystkie rozmowy są takie interesujące. I z tego powodu zdecydowałam się na nagranie podkastu na ten temat. I faktycznie rozmawianie z innymi Polakami, którzy są tutaj nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w innych krajach, żeby opowiedzieli trochę o ich doświadczeniach, o ich przemyśleniach, o tych wnioskach, które wyciągnęli z lekcji życia. Taką naszą największą lekcją życia to właśnie jest wyprowadzka do innego kraju, więc to wszyscy mamy wspólnego.
Przytaczać będę tutaj też losy i historie naszych odważnych przodków, którzy wyjechali dawno temu, lata temu, a ich decyzja o wyjeździe wpłynęła pozytywnie na polską kulturę, polską historię i naukę, ale też na świat, więc na pewno będę przytaczać tutaj kilka bardzo fajnych i inspirujących historii naszych odważnych przodków.

Może zacznę od przybliżenia trochę siebie, ponieważ chciałabym, żebyście, żebyście po prostu poznali najpierw mnie, zanim poznacie całą resztę. Także, dlaczego wyjechałam do Wielkiej Brytanii? Otóż powiem szczerze, że ja od małego dziecka miałam absolutną obsesję na temat Harry'ego Pottera i jak mówię absolutną obsesję, to oznacza to to, że potrafiłam czytać książki Harry'ego Pottera na głos, mając po 12 - 13 lat czytałam te wszystkie kobyły książek. To były jedyne książki, które potrafiłam siedzieć i nocami czytać. Moje siostry miały mnie już serdecznie dość, jak po nocach czytałam wszystkie książki na głos. Oprócz tego znałam dosłownie każde słowo z każdego filmu, oglądałam filmy non stop i po prostu świat cały Harry'ego Pottera bardzo mi się podobał. I ja przez to wyobrażałam sobie zawsze moje dorosłe życie właśnie w Wielkiej Brytanii.

W 2015 roku przyjechałam do Birmingham, gdzie zamieszkałam... mieszkałam przez pierwsze dwa lata niedaleko Birmingham. I tak naprawdę to były najcięższe dwa lata mojego życia. Myślę, że opowiem o nich za chwilę, ale po prostu, żeby Wam przybliżyć to, dlaczego wyjechałam też i dlaczego ludzie ogólnie wyjeżdżają z kraju. To przede wszystkim nasuwa się myśl, że ludzie szukają lepszych warunków życia, lepszej płatnej pracy, lepiej płatnej pracy albo sobie po prostu dorabiają na dom na przykład. Bardzo często słyszę, że ludzie sobie przyjeżdżają tutaj na chwilę, dorabiają i po prostu budują się w Polsce. Bardzo często to słyszę, ale jest jednak garstka tutaj Polaków w Wielkiej Brytanii. Mam nadzieję, że trochę więcej niż garstka. Ale jest nas sporo, którzy wiążą z Wielką Brytanią jakąś przyszłość i naprawdę próbują odnaleźć siebie na nowo i zaaklimatyzować się, być bardzo otwartym na tę nową kulturę i na różne inne kultury, które tutaj są. Wielka Brytania jest totalnym miksem, jeśli chodzi o narodowości, więc można się tu spotkać z każdą kulturą, którą możecie sobie wyobrazić.

Na samym początku, gdy przyjechałam do Wielkiej Brytanii i mieszkałam w Birmingham. Tak jak wspomniałam, w mieście niedaleko Birmingham praktycznie. Tam nabawiłam się okrutnej bariery językowej. To znaczy, że niestety pracowałam w polskich firmach. Otaczałam się samymi Polakami. Zamknęłam się trochę w takiej polskiej społeczności, ponieważ było Polaków tam tak wielu, że nie miałam zbyt dużo możliwości w ogóle posługiwania się językiem angielskim. I to było dla mnie największe zaskoczenie, ponieważ myśląc o Harrym Potterze i pamiętając te wszystkie to wszystko, jak to tam było przedstawiane, to jednak moje wyobrażenia o Wielkiej Brytanii były trochę inne. I sytuacja, w której ja przyjeżdżam i nie muszę używać języka angielskiego, była dla mnie trochę. Trochę. Dziwna. I. Nie odnalazłam się tam. Powiem szczerze, że nie odnalazłam się tam. Może to nie wiem, może to źle brzmi, może to nie źle brzmi. Zostawiam to do Waszej interpretacji, ale ze względu na to, że ja chciałam się uczyć angielskiego, wyobrażałam sobie siebie zawsze mówiącą po angielsku. To nie było dla mnie dobre miejsce, ponieważ przez te dwa lata pracowałem w firmie polskiej, otaczałam się Polakami ak jak powiedziałam. Robiłam coś poniżej moich umiejętności, ponieważ bałam się w pewnym momencie już starać o coś więcej, starać się o lepszą pracę, gdzie już musiałabym mówić np. po angielsku. Zostałam tam, gdzie miałam akurat, gdzie czułam się komfortowo, gdzie byłam, miała akurat miejsce pracy, czułam się w miarę komfortowo, płacili okej, a co, na co ja mogłam wydawać w tamtym momencie tak naprawdę. Miałam bardzo mało wydatków. I było okej. I tak po prostu utknęłam na te dwa lata, nie posługując się w ogóle językiem angielskim. I to wprowadziło mnie w okrutne, okrutne kompleksy. I ja się po prostu zaczęłam bać używać języka angielskiego.

I to jest coś, co musiałam po prostu chyba przeżyć sama na sobie żeby teraz tak naprawdę umieć sobie radzić w każdej sytuacji i nie bać się używać języka angielskiego w ogóle. Więc to jest na pewno droga, którą ja przeszłam sama. I myślę, że każdy z nas, każdy wyjeżdżający ma w jakimś stopniu podobną drogę, jeśli o to chodzi, jeśli chodzi o sam język, ponieważ w Wielkiej Brytanii jest akurat to bardzo istotne, że jest tutaj strasznie dużo akcentów, strasznie dużo akcentów i kwestia tego, że w szkole najczęściej słyszeliśmy język, akcent amerykański. Bardzo rzadko gdzieś tam był wplatane akcent brytyjski, przynajmniej z tego, co ja pamiętam, A jeszcze byłam taką osobą, która po szkole przychodziła do domu, siadała przy komputerze i odpalała YouTube'a. Ja oglądałam, oglądałam, co mogłam po angielsku. Przez to, że miałam obsesję na temat Harry'ego Pottera, to oglądałam wywiady z tymi aktorami, gdzie ja kompletnie nic nie rozumiałam w tamtym momencie, ale próbowałam to zrozumieć z kontekstu. I tak uczyłam się angielskiego, oglądałam bardzo dużo tak zwanych sitcomów, czyli tych seriali takich angielskich. Przyjaciół to ja znam praktycznie już chyba na pamięć. Uczyłam się bardzo wiele przez Grey's Anatomy, czyli Chirurgów. Dzięki temu serialowi ja dzisiaj potrafię bez problemu pójść do lekarza. I to jest takie smieszne, ale tak naprawdę z kimkolwiek rozmawiam nawet nie z Polski, ale z innych krajów tak samo. I zastanawiamy się nad tym co tak naprawdę nam pomogło nauczyć się języka to oprócz sytuacji, które mieliśmy w Wielkiej Brytanii to to były właśnie seriale, to była telewizja, to było to czego słuchaliśmy i bardzo często się właściwie pojawia serial Chirurgów to jest ten tytuł serialu, ponieważ to jest serial medyczny, tak więc od razu to było totalnie inne słownictwo. Dzięki temu wiedziałam, że Hiccups to są, to jest czkawka. I bardzo dużo innych rzeczy. Więc jakby, mimo tego, że to były dla nas kiedyś seriale i można by na to spojrzeć z tej perspektywy, że się marnowało wtedy czas, to powiem szczerze, że cholera, nie marnuje się czasu jak się ogląda coś w innym języku, bo się słucha się tego języka, wsłuchuje się z nim i potem są sytuacje, w których trzeba ten język użyć. I dzięki tym serialem tak naprawdę zna się wtedy to słownictwo. Także jak i Chirurgom bardzo dużo zawdzięczam tak samo Przyjaciołom. Ale powiem szczerze, że to przede wszystkim były amerykańskie seriale, więc dla mnie dużym problemem było to, że jest tak wiele akcentów w Wielkiej Brytanii i one po prostu brzmią inaczej. I na pewno nie jest taki amerykański jak z tych seriali, który tak łatwo mi było zrozumieć i i nagle, nagle tutaj w Birmingham czy w Nottingham, gdzie mieszkam aktualnie, no to są jednak takie od nich akcenty ciężkie w pewnych sytuacjach. A jeśli się pojedzie w ogóle do Manchesteru, to ten akcent jest dla mnie jednym z najtrudniejszych. Tak samo jak szkocki i szkocki akcent jest naprawdę ciężki do zrozumienia, ale to są kwestie właściwie do kwestie, do osłuchania się. To po prostu trzeba osłuchać się, używać tego języka, być wśród ludzi, którzy mówią tym akcentem i wtedy jakby ten problem znika z biegiem czasu.

I tak wyglądały moje początki. Tak naprawdę ja mieszkałam na początku pokoju, wynajmowałam pokój z moim z moim chłopakiem, potem wynajmowaliśmy cały dom, bo tutaj Brytyjczycy rzadko kiedy mieszkają w mieszkaniach, chyba, że to są chyba, że to są takie wielkie miasta jak Londyn na przykład. Jest tam bardzo, bardzo dużo mieszkań, ale na przykład w Nottingham czy w Birmingham większość ludzi jednak mieszkała w domkach jednorodzinnych, tych ich takich szeregowych. I ja właśnie taki jeden z domków szeregowych kiedyś wynajmowałam. Teraz mój domek wygląda trochę inaczej, ale to już nieistotne. Mój pierwszy dom jaki wynajmowaliśmy to faktycznie był taki typowo szeregowy domek. Gdzie było w nim tak dużo miejsca i dla mnie on się wydawał tak pusty, że kupowanie rzeczy do tego domu to po prostu była niekończąca się historia. Myśmy wchodzili do sklepu, kupowali mnóstwo rzeczy, mnóstwo rzeczy, mnóstwo rzeczy, a ten dom nadal się wydawał pusty. Więc to taka mała, mała anegdota, ale to były takie śmieszne, śmieszne rzeczy, śmieszne rzeczy z początków naszego mieszkania w Wielkiej Brytanii.

Co zaskoczyło mnie najbardziej tak naprawdę w UK to to, że w to, że oni na przykład mają światło w toalecie na sznurek, że nie mają kontaktu, do którego można podłączyć suszarkę czy prostownicę czy coś tam w łazience. To jest legalnie niby zabronione, że nie może być kontaktu w łazience. Więc zawsze jest ten kontakt za łazienką znaczy za drzwiami z łazienki w holu. Więc są takie małe pierdółki, które niby tak naprawdę dużo nie znaczą, ale trzymało się gdzieś tą Wielką Brytanię na jakimś piedestale w głowie i potem przyjeżdża się i ogląda się właśnie, zapala się światło w toalecie na sznurek, myje ręce pod dwoma kurkami, gdzie z jednej leci wrzątek, a z drugiej leci lodowata woda. I nagle się zastanawiasz gdzie ta cywilizacja tutaj? Czasami są owszem takie sytuacje. Dzisiaj się nauczyłam, że Brytyjczycy mają trochę inne podejście do życia i oni jak działa to po co zmieniać tak? Mają takie podejście. Jak działa, to to nie zmieniają. Zresztą oni mają takie naprawdę duże poczucie tradycji, mam wrażenie też. To widać też w architekturze, bo te wszystkie domki są takie zadbane, szczególnie te kamienice takie wiktoriańskie czy z wcześniejszych lat. Naprzykład tutaj w centrum Nottingham jest naprawdę sporo takich, sporo takich pięknych domów. No i jak wchodzę do takiego domu, to wiem, czego oczekiwać. Wiem, że tam będzie, że będzie po prostu światło na sznurek i dwa krany, więc wiem, że to po prostu jest normalne w takich miejscach nie zmieniają tego jak działa, to po co zmieniać? Ale tak naprawdę oprócz tego co zauważyłam, to też to, że na przykład autostrady, same autostrady, biorąc pod uwagę autostrady, bo to było coś, co jak ja wyjeżdżałam, to w Polsce się budowało. A1, która ciągnie się od północy do południa Polski i tak naprawdę była czymś, była świeża, nówka, tak jak ja wyjeżdżałam z Polski. A tutaj autostrady są czymś, co było od bardzo, co jest tak naprawdę już od bardzo dawna. I one są np. w gorszym stanie. W takim sensie, że ja sobie wyobrażałam autostradę wiecie no... Fajny asfalt. Nowiusieńka. No bo tak kojarzę autostrady z Polski. Tutaj te autostrady wyglądają trochę inaczej i inaczej. Są na pewno bardziej wiekowe, ale są też o wiele szersze. Ale pomijając ten fakt, chciałam tylko powiedzieć o tym, że te rzeczy, które u nas zaczęły się rozwijać poprzez wejście do Unii Europejskiej, poprzez możliwości, jakie nam to dało w Wielkiej Brytanii to już było od iluś lat i moje moje wyobrażenie na przykład tych autostrad, gdzie w Polsce są takie funkielnówki, jak to się mówi, czyli same nowe, no to tutaj one są już w gorszym stanie, bo one już tu od iluś lat istnieją i są używane na co dzień. Jakże to są małe, takie małe, takie rzeczy jeśli chodzi o Wielką Brytanię.

Jeśli chodzi o samą mentalność ludzi, to powiem Wam szczerze, że to co mi się tutaj najbardziej podoba, to taki większy luz. Oni mają oni mają taki luz czasami z niektórymi rzeczami. Oni nie biorą sobie życia tak na poważnie i to takie sarkastyczne poczucie humoru jest po prostu mega. Naprawdę. Czasami jak się usłyszy jeszcze takich starszych ludzi, jak mówią między sobą i oni ogólnie samego języka, oni są bardzo przyjemni. U nich jest co chwilę, przepraszam, proszę itd. Takie naturalne jest u nich w języku. I jak przechodzi się przez ulicę to ktoś się do Ciebie uśmiecham, może Cię nie zna, więc to jest takie normalne. I to jest bardzo fajne podejście akurat od Brytyjczyków powiem szczerze, bo po prostu aż miło po ulicy, chodzi tak? Nie ma takiego wiecie życia własnym życiem. I najlepiej to nie patrzenie na innych i czasem po prostu jakiś wrogi wzrok w Polsce zazwyczaj tak jest. No niestety takie są realia, takie są realia w Polsce. Po prostu mamy inną mentalność do takich rzeczy. Tutaj w Wielkiej Brytanii ich mentalność ma swoje plusy i minusy. Nie mówię, że po prostu jest o wiele lepsza, ale jeśli chodzi o takie codzienne życie, to oni mają faktycznie fajny luz, odbieranie życia na mniej poważnie, robienie sobie żartów z pewnych sytuacji, ale mają też mają też wysokie poczucie własnej wartości i to jest to.

Jest jedna rzecz, którą uważam, że Polakom bardzo, bardzo brakuje. Bo my często gramy taką rolę ofiary w naszej mentalności mam wrażenie. I to tylko dlatego, że... znaczy tylko dlatego to dlatego, że my mamy historię taką, jaką mamy, dlatego że mamy takie ułożenie geograficzne, tak? Wojny, które siedziały, działały i działy się na naszej, na naszym podwórku. Czy tam... Teraz słowa po polsku słuchajcie rozbiory, rozbiory, bo przecież zniknęli z mapy świata na 123 lata, więc my zawsze walczyliśmy o to, patrząc na historię, o to, żeby w ogóle istnieć. I za każdym razem ktoś sobie brał od nas część naszego kraju albo albo czegoś innego. I ja rozumiem, z czego ta nasza mentalność się wywodzi, ale to skutkuje też mam wrażenie, niskim poczuciem własnej wartości i to na dłuższą metę ludziom nie służy. Czasem trzeba zażądać pewnych rzeczy i nie bać się odezwać. I tutaj, w Wielkiej Brytanii na pewno oni coś takiego mają. Więc to akurat jest fajny naprawdę fajny aspekt mentalności w Wielkiej Brytanii. Pomijając fakt, że oni są trochę bardziej leniwi, oni mają na wszystko czas. Jak się napisze do nich maila w piątek, to to zazwyczaj oni mówią a this is a Monday thing, email. Odpychają po prostu rzeczy jak tylko można. Jak jest piątek, to już cała praca idzie po prostu na poniedziałek. Więc oni mają totalnie inne podejście tutaj do pracy tak samo inną kulturę pracy, inną kulturę, nawet jazdy samochodem. To są też fajne rzeczy, o których możemy mówić w nieskończoność tak naprawdę.

Ale powiem szczerze, że największą rzeczą, która na mnie wywarła wrażenie to to, że ja po wyjeździe zorientowałam się, że my tak naprawdę jesteśmy produktem naszego środowiska, naszego otoczenia. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ...ponieważ. Ja w Polsce miałam swoje życie i ono wyglądało w odpowiedni sposób. Ja bardzo dużo śpiewałam i bardzo dużo się uczyłam. I jakby na tym opierało się moje życie. Przyjechałam tutaj. I. Nagle wszystko to, co znałam. Wszyscy ludzie, których znałam. Wszystkie miejsca, które znałam. Wszystko totalnie się absolutnie zmieniło i musiałam sobie radzić jakoś w tej sytuacji, która była kompletnie nowa. I myślę, że każdy kto wyjeżdża ma podobne, podobne przemyślenia. I w tym momencie, gdzie jesteś w totalnie nowym środowisku, w totalnie nowym otoczeniu musisz znaleźć siebie. Gdzie zdajesz sobie sprawę, że to twoja osobowość... Zostawiłaś ją w Polsce. Takie ja odniosłam wrażenie, że ja tą moją osobowość zostawiłam w Polsce. Nagle gdzie ja mieszkałam może nie wspomniałam, ale ja ogólnie mam pięć sióstr, więc w moim domu zawsze ktoś był, zawsze ktoś był. Tam było pełno ludzi, pełno hałasu, tam była muzyka, było śmiechu dużo itd. A nagle wracałam do pustego domu., I mówię o. Wszystko wokół mnie się po prostu zmieniło. Ja próbowałam odnaleźć siebie na nowo w tym totalnie nowym świecie. To jest jedna z największych z największych wyzwań każdego Polaka, który wyjeżdża, każdego emigranta, obojętnie skąd się jest, obojętnie skąd się jest i gdzie się jedzie.

Czy żałuje wyjazdu? To jest jedno z takich pytań, które sobie zadałam parę lat, parę lat temu i teraz ponownie. I powiem szczerze, że nie żałuję wyjazdu. Wyjazd to doświadczenie, te doświadczenia, które tu przeżyłam, przez które przeszłam, na pewno zbudowały moją osobowość i no nie byłabym tą osobą, którą jestem dzisiaj, gdybym nie przeżyła wszystkich porażek, tego strachu, tego niekomfortowego uczucia, kiedy mówi się po angielsku. Tych momentów wstydu, kiedy powiedziałam coś totalnie źle i tak dalej. To są takie śmieszne i pozytywne i negatywne rzeczy, ale z tego wszystkiego trzeba wyciągnąć lekcję. I uważam, że każdy kto wyjeżdża, musi też nie brać sobie siebie tak na poważnie. I to był mój błąd na samym początku, że ja po prostu próbowałam być. Próbowałam żyć perfekcyjnie. Ja wiedziałam, że ja znam angielski ze szkoły, znałam podstawy angielskiego bardzo dobrze i nagle ja po prostu wyłapywałam własne błędy we własnym umyśle. Więc to było dla mnie największym. A przez to nie umiałam przebrnąć, dlatego zamknęłam się w sobie. Więc myślę, że nasze wyobrażenie o tym, kim powinniśmy być, np. no bo już mamy tyle lat, powinniśmy mieć to, to, to i tamto. Musimy akurat w takich sytuacjach gdzieś przenieść gdzieś do tyłu, wsadzić gdzieś do tyłu. Po prostu zapomnieć o nich na chwilę, bo to nie chodzi o to, kim powinno się być w danym momencie swojego życia, tylko w momencie, kiedy przechodzi się przez tak dużą zmianę, trzeba naprawdę być dla siebie miłym, uprzejmym i dać sobie czas, żeby się zmienić i odnaleźć w nowej sytuacji.

Pytanie, które wywołuje dyskusje między emigrantami, to przede wszystkim gdzie jest Twój dom? Myślę, że część mnie rozpoznaje dom w Polsce i to dlatego, bo wychowałam się tam, spędziłam większość mojego życia w Polsce i na pewno z dużym sentymentem myślę na temat miasta, w którym się wychowałam, na temat mieszkania, w którym się wychowałam i ludzi, których tam poznałam. Szkoła i inne rzeczy, więc to na pewno jest czuję dużo sentymentu, jeśli o to chodzi. Ale z drugiej strony patrząc w przyszłość, gdzie ja bym chciała, żeby był mój dom, gdzie jest mój dorosły dom, gdzie ja bym mogła zapuścić korzenie. Stwierdziłam, że. Dom dla mnie niekoniecznie kojarzy się z miejscem, ale z ludźmi. Dom dla mnie tworzą bardziej ludzie niż miejsca. Oczywiście miejsce ma do siebie, ma na pewno duży wpływ na tę decyzję, ale powiem szczerze, że miejsce dla mnie nie jest tak istotne jak osoba, z którą z którą ten dom tworzę. W takim sensie, bym powiedziała. Nottingham jest na pewno miejscem, które w którym wyobrażam sobie, że mogę zapuścić korzenie. Czuję się tu swobodnie. Więc na pewno to jest jedno z takich miejsc, ale to jest moja ostateczna lokalizacja w życiu? Nie wiem, nie wiem, ale o tym może w następnych odcinkach.

***

Dzięki za wysłuchanie odcinka podcastu Na Obczyźnie. Jeśli jest temat bliski Twojemu sercu i masz ochotę posłuchać takich treści, zapraszam Cię tutaj co tydzień w środę. Kliknij obserwuj bądź subskrybuj, żeby być na bieżąco. A jeśli masz problem z barierą językową, to hej, mam dla Ciebie prezent. Wejdź na Alanaobczyznie.com, żeby ściągnąć moją listę najlepszych według mnie aplikacji do nauki języka obcego. Ściągaj za darmo i korzystaj. A tymczasem słyszymy się za tydzień w środę.

Ściskam z daleka,

Ala

P.S.
Chcesz mieć wpływ na ten podcast? Dołącz do kanału na telegramie, gdzie możesz wyrazić swoją opinię i pomóc mi go ulepszać!